Dolny Śląsk forever <3
Dolny Śląsk jest dla turysty jak pajęcza nić dla muchy. Gdy raz wpadnie się w dolnośląską sieć, to już myśli nigdy się z niej nie wyplątają. Jakaś ich część będzie tu tkwić na zawsze. A ciało i dusza będą chciały wracać co jakiś czas po więcej. Po więcej odkryć, mikro zachwytów, pieszych wędrówek i nieoczywistych przygód.
Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim
Powiedzieć, że zachwyca, to tak jakby nie powiedzieć nic. Pałac Marianny Orańskiej jest niewątpliwie jedną z perełek architektonicznych Dolnego Śląska, wabikiem na turystów i kosztową studnią bez dna. Został dwukrotnie podpalony, rozkradziony z wszelkich precjozów i splądrowany przez lokalnych szabrowników wespół z władzami komunistycznymi. No ale przecież pomimo to zachwyca. Nadal.
Zdrada
Marianna Orańska była dobrą panią na swych włościach. Była też niedobrą żoną dla swojego jeszcze gorszego męża. Właściwie to Wilhelmina Fryderyka Luiza Charlotta Marianna von Nassau-Oranien, bo tak brzmiało jej pełne imię i rodowe nazwisko, była córką pierwszego króla Niderlandów, Wilhelma i Wilhelminy Fryderyki Luizy, córki króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II. Była również żoną księcia Albrechta Pruskiego (Hohenzollerna), z którym doczekała się pięciorga potomstwa. Szczęśliwe małżeństwo to to jednak nie było. Nie dość, że sztywna dworska, pruska etykieta rodziny męża psuła Mariannie krew, to jeszcze mąż okazał się być jakiś taki mało wierny…
Przeprowadzka
Z pierwszą bolączką Marianna poradziła sobie świetnie, przenosząc się wraz z rodziną z Berlina na Śląsk, zaraz po tym jak odziedziczyła po śmierci matki dobra w Kamieńcu Ząbkowickim oraz Henrykowie. Natomiast z drugą… No cóż. Odpłaciła mężowi pięknym za nadobne. Co jednak było dla Marianny bardzo brzemienne w skutkach. I to dosłownie!
Pałac
Nie wiem, czy już w 1839 roku Marianna widziała oczyma wyobraźni, jak balowi goście wychodzący na rozległy taras jej pałacu, po to aby zaczerpnąć świeżego powietrza, zachwycając się jednocześnie widokiem rozległej panoramy Gór Złotych, Bardzkich i Rychlebskich? Czy to dopiero architektoniczna myśl maestro Karla Schinkla i jego arcyzdolnego pomocnika Ferdynanda Martiusa nadała kształt jej marzeniu?
Prawda jest taka, że pałac miał zachwycać i już! A że budżet przedsięwzięcia akurat nie był dla królewny jakoś szczególnie istotny, to rychło okazało się, że będzie to prawdziwa perełka i cudeńko jakich na Śląsku mało. Wszakże królewnie nie wypadało mieszkać w byle pałacyku.
Dobra pani
Gdy już Marianna osiadła na kamienieckiej ziemi, to szybko zaczęła pomnażać swoje dobra poprzez wykup okolicznych gruntów oraz budowę dróg, które łączyły sprawną siecią różne krańce jej majątku. Zarządzanie szło jej nader sprawnie. Marianna sprowadzała nowych osadników, żeby tchnąć jeszcze więcej życia w okoliczne wsie. Mogli oni liczyć na jej wsparcie w postaci darmowych materiałów budowlanych czy też działek. Główną gałęzią gospodarki na ziemiach Marianny było leśnictwo.
Oprócz tego kamieniecka pani zajmowała się również wydobyciem rud żelaza w Masywie Śnieżnika, hutnictwem szkła oraz kamieniarstwem w założonym przez siebie kamieniołomie marmuru. Oczywiście nie robiła tego wszystkiego sama, miała do tego armię ludzi. Przyczyniła się również do rozwoju lokalnej turystyki i lecznictwa uzdrowiskowego w Lądku- Zdroju. Zagospodarowała także okolice Wodospadu Wilczki.
W pamięci okolicznych mieszkańców zapisała się jako „dobra pani”, opiekunka ubogich, wdów i sierot. Z jej polecenia powstawały szkoły, ochronki, szpitale czy kościoły. Udzielała się również charytatywnie, przekazywała datki na cele kościelne, organizowała pracę i żywność mieszkańcom w czasie klęski głodu.
Pod wieloma względami Marianna wyprzedzała o epokę swojego męża oraz sobie współczesnych.
Rozwód
Niestety w miłości i życiu prywatnym nie układało jej się tak dobrze jak w interesach. Mąż Albrecht dopuszczał się licznych zdrad, co na pewno doprowadzało Mariannę do szału. Ta w końcu też nie pozostała dłużna mężowi w jego zdradach i odnalazła pocieszenie oraz spełnioną miłość w ramionach swego koniuszego, bibliotekarza, sekretarza oraz powiernika tajemnic wszelakich w jednej osobie, osobie Johannes’a van Rossumem’a, z którym doczekała się syna.
Cena miłości
Co tu dużo gadać, pruski teść wkurzył się niemiłosiernie. Cały rozwód z Albrechtem odbył się w atmosferze międzynarodowego skandalu. Mariannę potępił dwór pruski i niderlandzki. Oberwała srogo za oddawanie się nieprzystojnym praktykom z obcym mężczyzną, z którym na dodatek zaszła w ciążę! Szkoda tylko, że jej męża nikt oficjalnie nie potępił za małżeńską zdradę.
Marianna dostała oficjalny zakaz pobytu w Prusach dłużej niż 24h. Za każdym razem gdy pojawiła się na swoich ziemiach, musiała zameldować się na komisariacie policji. Na dodatek zakazano jej także kontaktu z „legalnymi” dziećmi pochodzącymi z małżeństwa z Albrechtem i nałożono na nią karę infamii. Skutkiem owego mezaliansu było też wstrzymanie w 1848 roku prac nad budową pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim.
Dalsza budowa pałacu
W 1853 roku Marianna nakazuje wznowienie prac nad pałacem i przekazuje go jednocześnie pod opiekę swojemu synowi Fryderykowi Wilhelmowi Albrechtowi. Sama zakupuje posiadłość w Bilej Vodzie (Weißwasser) niedaleko Kamieńca, ale już po austriackiej stronie Śląska, co pozwala jej odwiedzać Kamieniec bardzo często i nadzorować osobiście prace budowlane. W 1857 roku zostaje ukończona budowa ostatniego, czwartego piętra pałacu i wprowadzają się do niego pierwsi mieszkańcy. Z tej okazji Marianna wyprawia huczny bal. Za oficjalny koniec budowy uważa się rok 1872, kiedy to zostaje odsłonięta figura bogini zwycięstwa Nike na wzgórzu za grotą.
Szacuje się, że na budowę pałacu wydano 971 692 talary, co stanowiło równowartość trzech ton złota! Całość prac trwała aż 33 lata.
Losy pałacu
Jak to się stało, że z takiej perełki architektonicznej została ruina? Zwiedzając pałac miałam wrażenie, że zachwycające i świetnie zachowane fasady oraz zewnętrza pałacu są tylko maską, która przysłania smutną prawdę o jego środku. Gdyby jego wnętrza nie zostały okradzione, podpalone i zdewastowane, mielibyśmy w Kamieńcu Ząbkowickim do czynienia z cudem nad cudami! Sale przeznaczone do zwiedzania dla turystów zostały do tej pory wyremontowane, ale brakuje w nich oryginalnego wyposażenia, bogatych zdobień i pierwotnego ducha wnętrz, którego już nijak po tylu przejściach odbudować nie sposób.
Studnia bez dna
W 2013 roku po wykonaniu szeregu prac remontowo- odtworzeniowych i zabezpieczających przez właściciela obiektu, którym jest obecnie gmina Kamieniec Ząbkowicki, oddano go do ruchu turystycznego. Fotografie w jednej z sal pokazują smutną prawdę o tym, w jak katastrofalnym stanie znajdował się pałac w momencie przejęcia go przez gminę. W pałacu wciąż coś się dzieje, praca nad przywróceniem dawnej świetności wre. Ale czy kiedykolwiek będzie to możliwe, aby pozyskać takie środki, które zaspokoją tą studnię bez dna? Czas pokaże…
Zwiedzanie pałacu Marianny Orańskiej- informacje praktyczne
Bilety kupujemy w „czerwonym kościółku”, czyli w dawnym kościele ewangelickim (normalny 25zł). Obok kościółka znajduje się płatny parking oraz toalety. Do pałacu trzeba przejść kawałeczek przez park i raczej przydadzą się wygodne buty, bo w samym obiekcie jest do pokonania 300 schodów. Zwiedzanie z wózkiem dziecięcym odpada. Maluszkom zostaje chusta, nosidło lub rączki rodziców😊.
Pałac zwiedza się z przewodnikiem około półtorej godziny. I jest to dość intensywnie spędzony czas bez możliwości przedłużających się w nieskończoność indywidualnych sesji zdjęciowych na potrzeby prowadzenia mediów społecznościowych. Myk, myk i szybciutko do kolejnej sali, a jak będzie potrzeba, to przewodnik pogoni😊. W jakieś napoje i przekąski też warto zaopatrzyć się wcześniej, bo na trasie zwiedzania nie ma sklepiku ani kawiarni. Nie ma też tej całej infrastruktury, która kojarzy mi się z masową turystyką, czyli budek z hot-dogami, kebabami, pamiątkami, kawą, automatów z kulkami dla dzieci i innych cudów na kiju. I całe szczęście! Bo dzięki temu miejsce zachowuje swój pierwotny charakter i autentyczność. Mam nadzieję, że tego w Kamieńcu nigdy nie zepsują.
Po zwiedzaniu warto przejść się ścieżkami pałacowego parku. Bo choć sam przewodnik wygania i zamyka za nami bramę prowadzącą bezpośrednio do pałacu, to zawsze zostaje jeszcze możliwość poszwendania się parkowymi alejkami i zawędrowania aż do rodzinnego mauzoleum Marianny.
Na koniec jeszcze kilka ciekawostek o pałacu i samej Mariannie:
- około 130 osób- tyle liczyła sobie służba Marianny w czasach świetności pałacu,
- pałac ma cztery 50-metrowe wieże, kilka potężnych tarasów, wewnętrzne dziedzińce oraz setki zaułków i zakamarków. Łączy w sobie styl neogotycki wraz z elementami eklektyzmu. Podobno inspirowany był szkockimi zamkami,
- łazienka Marianny miała 40m.kw., park wokół pałacu 120 hektarów, a sam obiekt ponad 90 tyś. m.kw. (rozmach…),
- renowacja i odbudowa zabytków to dość kosztowna sprawa. Przykład- jedno okno na parterze pałacu kosztowało gminę 40.000 zł. A przecież okien ma pałac od groma,
- Marianna była utalentowana muzycznie, grała na fortepianie i również komponowała na ten instrument,
- podobno podczas grabieży pałacu przez Armię Czerwoną wyjechało z niego aż 17 wagonów załadowanych po brzegi wszystkim tym, co miało jakąkolwiek wartość,
- w 1865 roku pałacowy ogrodnik wyhodował odmianę jabłek „Książę Albrecht” odporną na trudny sudecki klimat,
- główny architekt pałacu Karl Schinkl był odpowiedzialny za plany wielu innych znamienitych budowli, głównie w Berlinie i Poczdamie. W pracach restauracyjnych nad malborskim zamkiem również maczał palce,
- marmur pozyskany z pałacu na zlecenie komunistycznych władz posłużył do wykończenia Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie,
- Marianna zmarła w swojej posiadłości Reinhartshausen w 1883 roku w Erbach nad Renem w okolicach Wiesbaden. Zgodnie z jej wolą pochowano ją u boku ukochanego koniuszego.
- specjalnie pominęłam wątek 40-letniej dzierżawy pałacu przez Włodzimierza Sobiecha, bo to jest również kawał historii, a gwiazdą tego odcinka miała być perzcież Marianna:).
- bardziej wnikliwych poszukiwaczy wiedzy odsyłam do książki Krzysztofa R. Mazurskiego „Miłość i dramaty królewny Marianny”.
Rebeka von Jurgen
*Spodobał Ci się ten artykuł? To zostaw po sobie ślad w komentarzu, poślij go dalej w świat, daj serduszko na Instagramie albo lajka na Facebook’u.
Zaobserwuj mnie również na moich profilach w social media: Instagram & Facebook!
Spodobał Ci się ten lub inny artykuł na blogu? To postaw mi wirtualną kawę:). Wesprzesz mnie w ten sposób jako autorkę internetową. A możesz to zrobić klikając w ikonkę poniżej.