Biskupin- starożytna osada, żywa lekcja historii
Na pomysł żeby pojechać do Biskupina wpadamy w zasadzie przypadkiem. Atrakcja „za mała”, żeby stanowiła cel podróży sam w sobie, bo to bagatelka 400 km od naszego miejsca zamieszkania. Jednak podróżując na północ Polski napotykamy wiele interesujących miejsc, które urozmaicą nam trasę. Wystarczy na chwilę zboczyć ze szlaku… Jednym z nich jest osada archeologiczna w Biskupinie.
Kojarzę Biskupin, z odległych już bardzo lekcji historii, że to starożytna osada, zrekonstruowana po to, aby ukazać życie codzienne pierwszych osadników na tych terenach. Nudy, myślę w pierwszej chwili. Zawstydzona własną ignorancją postanawiam zgłębić nieco temat. I okazuje się, że dziś osada biskupińska to tętniące życiem miejsce, w którym odbywają się rozmaite warsztaty, turnieje, konferencje, festyny, koncerty i lekcje muzealne… Może i na szczęście nie natrafiamy na żadne z tych wydarzeń, bo możemy swobodnie eksplorować osadę, poznając jej oryginalną formułę.
Zacznijmy od początku. Zanim w latach 30stych XX w. zjechali się tutaj archeolodzy, technicy i innej maści specjaliści z całej Polski i nie tylko, aby dokopać się do historycznej prawdy, ziemie te zamieszkiwali osadnicy kultury łużyckiej. Datuje się, że kultura ta trwała od młodszej epoki brązu do wczesnej epoki żelaza. Prace archeologiczne ukazały nie tylko kształt i zabudowę wioski, ale co chyba ważniejsze codzienne życie jej mieszkańców. Dziś możemy je podpatrzeć dzięki rekonstrukcjom. I tak odpowiednio jedna chata skrywa w sobie warsztat mincerza, inna garncarza, a w jeszcze innym zakątku osady są, piece chlebowe, warsztat tkacki i zwierzyniec. Ten ostatni zyskuje chyba największą sympatię dzieci:). W końcu jak często miejski brzdąc ma okazję spotkać na żywo owce, kozy, konie i bydło zbliżone do ras pierwotnych, które zamieszkiwały niegdyś te tereny?:)…
Po tym historycznym spacerze docieramy do chyba najbardziej emblematycznej i rozpoznawalnej części muzeum archeologicznego, mianowicie do osiedla obronnego ludności kultury łużyckiej. Jeśli wcześniej przychodziły mi na myśl jakieś skojarzenia związane z Biskupinem to właśnie był to obraz wałów obronnych, bramy, falochronów i fosy. Jest to jedynie fragment tej rozległej osady, która została zrekonstruowana dla oczu współczesnych. A po drugiej stronie stoją podłużne drewniane, szeregowe domy, kryte strzechą. Są otwarte, można do nich wejść i przyjrzeć się, jakie były warunki mieszkaniowe w epoce kultury łużyckiej;), jak ważną rolę pełniło palenisko, jak wyglądały przedmioty codziennego użytku, ozdoby, narzędzia, odzież. Chodzimy od chaty do chaty podpatrując co kryje się w ich wnętrzu…
Osadę można również podziwiać z zupełnie innej perspektywy, z tafli wody. Stateczek spacerowy „Diabeł Wenecki” zabierze nas w rejs po Jeziorze Biskupińskim. Pomysł odpuszczamy ze względu na kiepską pogodę i ultra ciekawskiego i wszędobylskiego bąbla;)…
Kończymy naszą podróż w czasie. Lekcja historii okazała się bardziej interesująca niż się tego spodziewaliśmy. Oczywiście nasz smyk jeszcze skuteczniej nam ją urozmaicił… Ale czy dla niego może być coś ciekawszego niż puszczanie się pędem, dotykanie i smakowanie (o zgrozo!) wszystkich nowych rzeczy:)?… To oczywiste, że nie zapamięta wycieczki do Biskupina. Ale my dorośli zapamiętamy i kiedyś mu o niej opowiemy. Na tym chyba polega sens rodzinnego podróżowania, żeby być zawsze razem od pierwszych chwil, od kołyski i od pierwszych kroczków…
Informacje praktyczne:
Internet: http://www.biskupin.pl
Muzeum czynne jest dla odwiedzających przez cały rok. W skład rekonstrukcji archeologicznych wchodzą: obozowiska łowców i zbieraczy epoki kamienia, osady pierwszych rolników, osada obronna ludności kultury łużyckiej, wioska wczesnopiastowska. Na zwiedzanie przeznaczyć najlepiej około 2h. Ceny biletów- normalny: 12zł, ulgowy: 8zł. Dzieci do lat 7 wstęp wolny. Za rejs „Diabłem Weneckim” przyjdzie nam zapłacić dodatkowo: 8zł (dzieci do 3 roku życia nie płacą). Na miejscu są toalety, sklepik. Przed wycieczką warto sprawdzić aktualności na stronie muzeum, ze względu na zmieniające się wystawy czasowe.
Rebeka von Jurgen