Nin- królowie, sól, piach i błoto
Jedziemy zwiedzać położony 20 km na północ od Zadaru Nin. Na horyzoncie w miejscowości Prahulje maluje się przedromański kościółek św. Mikołaja z XII w. Stoi samotnie na niewielkim wzniesieniu przyciągając spojrzenia przejeżdżających tą trasą. Nin ma dla Chorwacji ogromną wartość historyczną, ponieważ od VII do XIII w. był siedzibą chorwackich królów. Maleńka starówka znajduje się na niewielkiej wysepce nad rozlewiskiem, a jej najcenniejszym obecnie obiektem jest Kościół św. Krzyża z IX w., który jest podobno najmniejszą katedrą na świecie (niecałe 40m obwodu).
Nieopodal Nin znajdują się też saliny, które działają dokładnie tak samo jak przed wiekami i pozyskują sól z wody morskiej. Do zwiedzania udostępniono saliny oraz muzeum z warzelnią soli (Solana Nin). Plaża w Nin jest jak na Chorwację dość nietypowa, bo… piaszczysta (piasek nie przypomina jednak naszego bałtyckiego piasku, nie oszukujmy się:). Idealna do plażowania z małymi dziećmi, gdyż woda jest tu bardzo płytka i w ruch mogą pójść w końcu wszystkie przytaszczone łopatki, wiaderka i foremki?. Kitesurferzy również nie będą narzekać na warunki do uprawiania sportu. A jeśli to wszystko okaże się za mało, to na finał wycieczki wokół Nin można się legalnie uświnić i potaplać w leczniczym błotku. Błoto z Nińskiej Laguny ma właściwości lecznicze i było stosowane w różnego rodzaju terapiach podobno już od czasów rzymskich. Nie oceniamy w praktyce jakości nińskiego błota. Spacerujemy za to po starówce i wokół rozlewiska, na tyle długo na ile pozwala pora drzemki i czas między jednym, a drugim karmieniem:). A znad rozlewiska wyłania się w pełnej krasie i majestacie pasmo gór Velebit…
Vir i czerwona plaża
Na wyspę Vir, która leży nieopodal Nin przyciągają nas poszukiwania „czerwonej plaży”. Odległość Vir od stałego lądu jest na szczęście na tyle niewielka, że wygodnie przedostajemy się mostem i objeżdżamy wysepkę samochodem. Nie sposób przeoczyć czerwonej plaży, pod warunkiem, że zjedziemy w odpowiednią drogę. Jest po prostu czerwona… Choć niewielkich rozmiarów to bardzo malownicza, postrzępiona, klifowa z przejrzystą wodą, w której widać jeżowce (uwaga na stopy!) i rybki. No i ten Velebit w tle:). Kręcimy się chwilę po plaży, siadamy w cieniu naszego samochodu, jemy kanapki, chłoniemy adriatyckie powietrze przesiąknięte solą morską. Maluch dostaje swoją porcję mleka. Wszyscy są szczęśliwi.
Rebeka von Jurgen
*Spodobał Ci się ten artykuł? To zostaw po sobie ślad w komentarzu, poślij go dalej w świat, daj serduszko na Instagramie albo lajka na Facebook’u.
Zaobserwuj mnie również na moich profilach w social media: Instagram & Facebook!
Spodobał Ci się ten lub inny artykuł na blogu? To postaw mi wirtualną kawę:). Wesprzesz mnie w ten sposób jako autorkę internetową. A możesz to zrobić klikając w ikonkę poniżej.