Kiedy akurat nie możecie pojechać do Japonii, to wpadnijcie do krakowskiego Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Może stwierdzenie, że to taka Japonia w pigułce jest nieco przesadne (a może nie! oceńcie sami), ale entuzjaści Kraju Kwitnącej Wiśni odwiedzić to miejsce po prostu muszą! Dla pozostałych będzie to na pewno jedno z wielu krakowskich muzeów, do którego można zajrzeć przy okazji wizyty w grodzie Kraka.
Japonia w Krakowie?
Zanim przejdę do tego co w Manggha można zobaczyć albo zrobić, może o samej historii tego miejsca słów kilka. Muzeum jest jedyną w Polsce instytucją poświęconą szeroko rozumianej kulturze japońskiej. Mecenasem i założycielem był nie kto inny jak Andrzej Wajda oraz jego małżonka Krystyna Zachwatowicz- Wajda. Gdy w 1987 roku polski reżyser otrzymuje w Kyoto nagrodę finansową Fundacji Inamori, postanawia przekazać swoje honorarium na stworzenie w Krakowie „japońskiego domu”. W 1994 roku jego marzenie urzeczywistnia się i muzeum japońskie przez pierwsze dziesięć lat funkcjonuje jako oddział Muzeum Narodowego w Krakowie. W 2007 roku oficjalnie staje się samodzielnym placówką.
Zbiory Manggha
Zbieraczem japońskich dóbr wszelakich, które przewijają się przez muzeum był Feliks „Manggha” Jasieńki. Postać ekstraordynaryjna, krytyk sztuki, mecenas artystów, kolekcjoner dzieł, miłośnik Dalekiego Wschodu, zwłaszcza zaś japońskiej jego części. W swoim życiu zebrał w sumie ponad dwanaście tysięcy eksponatów! W 1920 roku uwolnił zbiory dla szerszego odbiory i przekazał je do Muzeum Narodowego w Krakowie.
Bryła
Za modernistyczny wygląd muzeum odpowiadają wzięty japoński architekt Arata Isozaki oraz jego polski współpracownik Krzysztof Ingarden, który zaprojektował również budynek japońskiej szkoły językowej oraz galerii Europa- Daleki Wschód. Muzeum warto odwiedzić dla samej jego lokalizacji (Manggha znajduje się nieopodal Mostu Grunwaldzkiego, tuż przy ulicy Marii Konopnickiej i bulwarach wiślanych oraz z widokiem na Wawel i Wisłę). Z tarasu Manggha Café można obejrzeć tą cudowną wiślano- wawelową panoramę, a schodząc nieco niżej również powylegiwać się na kocyku w cieniu drzew.
Działalność
Obecnie Manggha to miejsce interdyscyplinarne, które stwarza możliwość nie tylko do odbioru klasycznej sztuki Dalekiego Wschodu, ale czerpie tak samo z nowoczesnych metod edukacyjnych takich jak warsztaty i animacje, które to namacalnie pozwalają odbiorcy zapoznać się z odległą kulturą. Muzeum organizuje różne wydarzenia, eventy, również kierowane do najmłodszych. Manggha przygotowuje też publikacje, które pomogą zgłębiać meandry japońskiej kultury w domowym zaciszu. Można je nabyć w sklepiku muzealnym razem z innymi japońskimi gadżetami. Na koniec wizyty orientalna strawa, niczym ukoronowanie dalekiej podróży, będzie na Was czekać w Manggha Café.
Manggha- zwiedzamy z dziećmi
Muzeum miało dla nas w zanadrzu cztery wystawy: „Kodomo no kimono. Kimona dziecięce z kolekcji Kazuko Nakano” , „Sztuka konserwacji malarstwa japońskiego”, „Tokio24” oraz „Smok i smok”.
Kodomo no kimono. Kimona dziecięce z kolekcji Kazuko Nakano
To nic innego jak przegląd kimon dziecięcych z różnych z epok: od szat wierzchnich, bardzo wystawnych i uroczystych, wykonanych z jedwabiu po dużo skromniejsze, często połatane i noszone codziennie przez dzieci. Na tej wystawie niestety żadna część ciała nie odpadła mi z wrażenia, chociaż i owszem, niektóre kimona bardzo piękne, odświętne i bogato zdobione były. Całość wydała mi się dość zimna, jak na wystawę, w której głównym bohaterem są przecież dzieci i ich stroje. Uznaję, jednak że to bardziej rzecz dla pasjonatów kultury japońskiej. Niestety nasz trzylatek odmówił szczegółowego zwiedzania tej wystawy, gdyż uznał, że kimona dziecięce wystawione w gablotach są zbyt straszne…
Sztuka konserwacji malarstwa japońskiego
Konserwacja papieru i malarstwa japońskiego to chyba coś dla jeszcze węższego grona ultra koneserów i znawców tematu. Trzy malowidła w formie zwojów jakoś nie przybliżyły nas bardziej do Japonii, więc nie będę się nad nimi rozwodzić.
Smok i smok
I tutaj w końcu zaczyna się coś dziać, bo nagle przenosimy się w fantastyczny świat komiksu japońskiego, czyli mangi. Grafiki wykonane w jednolitych kolorach czerni i bieli zabierają w różne zaułki Tokio. Oprócz znanych postaci z mangi i anime odnajdziecie tu również psa Hachiko z dzielnicy Shibuya oraz… Smoka Wawelskiego walczącego z Godzillą! Do tego można się przebrać w bawełniane, białe kimona w czarne wzory, założyć japońską maskę i dzięki temu jeszcze lepiej wpasować się w klimat komiksowego Tokio. Selfie w takim miejscu bardziej niż obowiązkowe!
Tokio24 by Krzysztof Gonciarz
Tego pana wielu osobom nie trzeba przedstawiać. Jeden z pierwszych polskich youtuberów, a na pewno pierwszy, który dorobił się swojej wystawy w… muzeum! Wystawa Tokio24 to przede wszystkim około 20 minutowy film pokazujący codzienne życie w gigantycznej metropolii jaką jest Tokio. Obejrzeć ten film, to tak jakby spacerować po Tokio przez 24h i poznawać jego różne strony, podpatrywać tokijczyków w drodze do szkoły, pracy, na zakupach. Tokio wciąga niemiłosiernie na te 20 minut, a widz może poczuć się jego częścią. Film mocno polecam! Kolejną rzeczą do obejrzenia na tej wystawie są świecące tokijskie neony. Możemy się wczuć w klimat dalekowschodniego miasta, które nigdy nie zasypia. A po zmroku, neonów blask prowadzi spragnionych nocnych wrażeń do klubów, pubów, restauracji… Ostatnią częścią jest instalacja, w której ciemność, światło, kolor oraz muzyka przenoszą w surrealistyczny tajemniczy świat cieni i odbić. Ta część wystawy również budziła w naszym trzylatku „pewne obawy”, więc niestety wyszliśmy z pomieszczenia dość szybko. A szkoda😉.
Dla kogo Manggha?
Po pierwsze dla pasjonatów, koneserów i amatorów sztuki i kultury japońskiej i wszystkiego co się z Krajem Kwitnącej Wiśni wiąże. Podczas odwiedzin w Krakowie będzie to dla nich prawdziwe „must see”. Po drugie, dla każdej osoby, której marzy się podróż do odległej Japonii, ale jakoś się na nią nie zanosi… Chociaż nie wszystkie wystawy nam się podobały, to uczciwie trzeba oddać, że każda z nich Japonię mniej lub bardziej, na swój sposób przybliża. Bo w Manggha jest na szczęście miejsce dla wielowiekowej tradycji, kultury i sztuki japońskiej oraz dla pędzącej, kolorowej, hałaśliwej nowoczesności. A taki mix jednego i drugiego jest niczym kompendium wiedzy i Japonią w pigułce. I o to właśnie chyba chodzi w odwiedzaniu muzeów, żeby opuścić je z przekonaniem, że właśnie taką „pigułkę” się połknęło.
Informacje praktyczne:
Muzeum nie samymi wystawami żyje. Manggha organizuje również warsztaty, pokazy, prelekcje i spotkania. Przed wizytą warto sprawdzić kalendarium wydarzeń, bo może akurat będziecie świadkami czegoś niezwykłego. Do minusów zaliczam cenę biletów. Trzydzieści złotych za wstęp dla osoby dorosłej i możliwość podziwiania, np. trzech zwojów to jednak dość sporo. Bilet rodzinny za 45 zł trochę ratuje sytuację. Drugi minus za mini-maciupeńki kącik dla dzieci, który nie jest jakimś osobnym pomieszczeniem, a nawet rzeczonym kącikiem, a jedynie stoliczkiem, na którym dzieci mogą sobie porysować. Niby jest na podłodze mata tatami i niski stolik na japońską modłę. Są też jakieś kredki (oczywiście niezatemperowane, bo po co…) i kolorowe pudełko na przybory do rysowania… Ale serio? Nie dało się tego kącika zaaranżować dzieciom ciekawiej, estetyczniej, tylko tak wcisnąć na siłę „przy okazji”, bo wypada mieć w tych czasach w lokalu przycupnik dla dzieci? Prosimy o poprawę 😉 !
Rebeka von Jurgen
*Jeśli spodobał Ci się ten wpis, to zostaw po sobie ślad w komentarzu albo udostępnij go, skomentuj post lub daj lajka na Facebook’u.
Chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami? Zapisz się na newsletter!
Zaobserwuj mnie na Instagramie, gdzie regularnie dodaję zdjęcia i story z naszych kolejnych wypraw:)
No na co jeszcze czekasz;)?…