Przed podróżą do innego kraju warto coś się o nim więcej dowiedzieć, żeby nasza wycieczka była pełniejsza, ciekawsza, bezpieczniejsza i nie obfitowała w gafy typowe dla nieokiełznanych zagranicznych turystów. Co takiego może nas w Szwecji zaciekawić lub zaskoczyć, na co warto się przygotować, jak wypada się zachowywać, a czego absolutnie nie robić? Może pewne podpowiedzi znajdziecie poniżej…
Ten wpis to nie jest kompendium wiedzy wszelakiej w tej materii. Jest to jedynie czternaście spostrzeżeń polskiej, dzietnej turystki w Szwecji 😊. Czemu akurat czternaście? Mogłabym jeszcze trochę powymieniać, ale wolę zostawić Wam pole dla Waszych własnych spostrzeżeń. A nóż ktoś wybiera się do Szwecji albo już w niej był?… No to Zaczynamy!
1. PANT
Jeśli na plastikowej butelce lub aluminiowej puszcze wyczytasz tajemniczy wyraz PANT, to oznacza to tyle, że możesz tę puszkę i butelkę oddać do „skupu”. Jak to w skupie dostaniesz za nią zwrot. Za dwie puszki i jedną plastikową butelkę dziura w ścianie w sieciówce spożywczej COOP wypluła mi voucher na kwotę 3 koron szwedzkich, które mogłam sobie odliczyć przy płaceniu za zakupy w sklepie. Sprytne, ekonomiczne i bardzo ekologiczne rozwiązanie. Ważne! Nie można zgniatać tych puszek i butelek ani zrywać folii z opakowania, na której jest kod kreskowy. Maszyna jakoś musi sobie „zczytać”, co do niej wrzucamy.
2. Szwecja jest bezgotówkowa!
No prawie. Dla kogoś przyzwyczajonego na co dzień do operowania gotówką może to być lekki szok. Przed wyjazdem do Szwecji nie musicie biec do kantoru, żeby nakupić koron i powtykać je sobie później w skarpety… Warto za to pobiec do swojego banku i otworzyć konto walutowe w SEK, jeśli daje on taką możliwość lub zaopatrzyć się w kartę płatniczą typu Revolut. Wszędzie w Szwecji zapłacicie kartą: w supermarkecie, w małym sklepiku, w knajpie serwującej śledzie, na poczcie, na parkingu, za wydruk w miejskiej bibliotece etc. Natomiast możecie mieć problem z płatnościami w gotówce. Moja rada? Otworzyć w swoim banku konto walutowe w SEK i zapomnieć o gotówce. Ewentualnie ściągnąć wcześniej na telefon aplikacje, którymi można również płacić np. za bilety w publicznych środkach transportu i za parkingi. Będąc w Szwecji ani razu nie zatęskniłam za gotówką. Choć muszę przyznać, że wcześniej miałam pewne wątpliwości, no bo jak to tak, jechać w świat bez żywej gotówy 😉?
3. Szwedzkie flagi
To pewne! Szwedzi bardzo lubią swoją flagę i gdyby przypadkiem dopadła kogoś amnezja w Szwecji, to bardzo szybko zorientuje się, gdzie wylądował. Żółty krzyż na niebieskim tle powiewa nie tylko na urzędach czy szkołach, ale bardzo często na domach, balkonach czy nawet plażowych chatkach. W Skanii widzieliśmy na domach też flagę regionu Skåne, czyli żółty krzyż na czerwonym tle. Gdzieniegdzie również dumnie powiewającą tęczową flagę LGBT. Tymczasem w Polsce na 3 maja i 11 listopada tylko tu i ówdzie widać biel i czerwień…
4. Kiszony śledź…
Każdy naród ma jakieś swoje przysmaki. Czasami są one całkiem niezłe jak np. bacalhau, paella, sushi, wołowina po burgundzku czy chociażby haggis (chociaż z tym ostatnim mogłabym polemizować). Szwedzi wcale nie chcą być gorsi w tej materii i wnoszą od siebie coś co nazywa się surströmming. Jest to kiszony, fermentowany śledź. Co tu dużo pisać. Podobno śmierdzi na kilometr, nie powinno otwierać się go w miejscach publicznych ani przewozić samolotem na wypadek rozszczelnienia metalowej puszki w wyniku różnicy ciśnień. Katastrofa lotnicza w tym przypadku więcej niż pewna. Śmiać się czy nie z fermentowanego śledzia, ale prawdą jest, że ten sposób „konserwowania” ryb jest poniekąd wspólny dla krajów nordyckich. Czytałam gdzieś kiedyś o islandzkim i grenlandzkim sposobie konserwowania ryb, czyli… sikaniu na mięso rekina i poddawaniu go w ten sposób fermentacji gnilnej. Szwedzi nie sikają do puszek ze śledziem bo nie muszą. Zamknięty w puszcze, fermentujący śledź sam zrobi swoją robotę. Dla całkiem nieodważnych łakomczuchów polecam jednak mniej ekstremalną wersję śledzia w postaci stekt sill. Jest to smażony śledź podawany w towarzystwie frytek, sałatki i żurawiny. Do dostania w każdej knajpie portowej. Palce lizać!
5. Systembolaget
Jak na naród, który jeszcze w ubiegłym wieku miał dość duże problemy alkoholowe, to Szwedzi radzą sobie z trzeźwością całkiem nieźle. W przebłysku tej ostatniej postanowili wziąć alkoholowego byka za rogi i się troszkę ogarnąć. Dlatego obecnie dostęp do zakupu alkoholu w Szwecji jest trochę utrudniony, a zakrapiane imprezy należy sobie dobrze wcześniej zaplanować. W przeciętnym dyskoncie spożywczym kupicie alkohol, w którym maksymalna zawartość alkoholu to 3,5%. Napoje bardziej wyskokowe powyżej 3,5% można zakupić tylko w specjalnej sieci sklepów monopolowych o nazwie Systembolaget, które czynne są w dni powszednie, krótko w soboty, a w niedziele zamknięte. Jak można przeczytać na stronie Systembolaget: „Systembolaget exists for one reason: To minimize alcohol-related problems by selling alcohol in a responsible way, without profit motive. Our vision is a society in which everyone can enjoy alcoholic drinks with consideration about health and without harming either themselves or others”. Czyli ni mniej, ni więcej “będziemy ci sprzedawać ten alkohol tak, żebyś się nigdy, ale to przenigdy nie rozpił i nie zrobił krzywdy sobie ani innym” :D. No i sporo w tym prawdy, bo alkohol w Szwecji po pierwsze nie krzyczy nachalnie „kup mnie!” w reklamach, na plakatach i billboardach, a po drugie jest bardzo drogi. Zwłaszcza ten wysokoprocentowy.
6. Allemansrätten
Czyli „prawo wszystkich ludzi” do publicznego dostępu do racjonalnego cieszenia się łonem natury, bratania się z nią i używania jej uroków. W skrócie, prawo to sprowadza się mniej więcej do tego, że z pewnymi wyjątkami można przemierzać Szwecję wzdłuż i wszerz obozując na łonie natury gdzie popadnie. Oczywiście pod warunkiem, że nie niszczymy niczyjej własności, np. plonów, nie polujemy, nie śmiecimy, nie hałasujemy i ogólnie zachowujemy się jakby nas nie było. Prawo to jest ograniczone w parkach narodowych i rezerwatach przyrody oraz w cudzych ogrodach.
7. Woda w kranie
W Szwecji możecie bezkarnie pić kranówkę. Nie śmierdzi chlorem, nie ma koloru dobrze wyleżakowanej whisky, brzuch Was od niej nie rozboli. Szwedzka kranówka jest prima sort, nie ma się czego bać! Serio, serio. Oto przykład- buszując na zakupach w Netto szukaliśmy zgrzewek z wodą mineralną. W końcu daliśmy za wygraną i zapytaliśmy kogoś z obsługi sklepu. Pan sprzedawca uśmiechnął się do nas tak jak można uśmiechnąć się tylko do zbłąkanego szczeniaczka i zapytał dla pewności „Are you tourists?” (Czy jesteście turystami). W dalszej rozmowie udzielił nam wskazówki na wagę złota… W Szwecji kranówkę piją nawet małe dzieci, bo jest po prostu bezpieczna, nie śmierdzi, nie ma dziwnego smaku, koloru itp. Polecił nam zakup dwulitrowej stylowej, dizajnerskiej butelki na wodę (oczywiście bez żadnego filtra, bo po co filtrować szwedzką kranówkę), którą możemy sobie wszędzie nosić, wozić i popijać z niej na zdrowie 😊. Szwedzi mają jeszcze jeden ciekawy zwyczaj związany z piciem kranówki. W restauracjach i knajpkach znajdują się samoobsługowe butelki z wodą. Czasem pływają w niej dla smaku plasterki cytryny i mięta. Każdy klient lokalu może sobie nalać tej wody ile tylko chce, bez żadnych dodatkowych opłat. Bo woda należy się każdemu!
8. Nie ma budek z lodami
Minimalizm w szwedzkich miejscowościach nadmorskich bije po oczach Janusza i Grażynę. Bo niestety nie znajdą tu miliarda budek z lodami, kebabami, rybką i wszelkiego asortymentu chińskiej tandety. Jeśli trafi się jakaś knajpka albo sklepik z pamiątkami, to będą one wtopione w tło i na pewno nieobklejone z góry do dołu banerami reklamowymi. My nasze pamiątkowe magnesy zdołaliśmy kupić dopiero w … muzeum w Malmö.
9. Co ma Szwed na parapecie?
To co zauważymy, patrząc na szwedzki dom z zewnątrz to na pewno brak firanek i zasłon. W czasie kiedy Polacy fantazyjnie upinają zasłony, piorą firanki na święta, lub podlewają kwiatki doniczkowe, Szwedzi przecierają z kurzu i aranżują na nowo bibeloty ustawione masowo na każdym parapecie. A są to dobra przeróżne, od dizajnerskich misek i półmisków, przez wazy, wazony, świeczniki, figurki, lampki, świeczki, a na starej ręcznej maszynie do szycia marki Husqvarna skończywszy…
10. Ekolandia
Szwedzi bardzo dbają o środowisko i jego zasoby. Pod tym względem dla przeciętnego polskiego Janusza, który przyłapał sąsiada na wywózce gruzu do lasu, a który to sam ma problem z segregowaniem śmieci w swoim gospodarstwie domowym, podróż do Szwecji będzie niczym lot w kosmos. Nie jest to przesadne przechwalanie ani fascynacja, a raczej stwierdzenie faktów, że dla statystycznego Björna dbanie o środowisko jest tak samo naturalne jak oddychanie. Edukację ekologiczną serwuje się tu dzieciom od najmłodszych lat, bo wiadomo: „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. A dowodem niech będzie ten dumny, recyclingowy paw stojący w miejskiej bibliotece w Trelleborgu, wykonany z aluminiowych puszek.
11. Udogodnienia dla wózkowiczów
Szwedzi są praktyczni i doskonale wiedzą, że niepraktyczne są wysokie krawężniki, brak podjazdów dla wózków i windy bez samootwierającego drzwi mechanizmu. Natomiast praktyczne są składane, ogólnodostępne krzesełka w muzeum. Kontemplacja sztuki godzinami nie musi wiązać się z żylakami i bólem nóg. W muzeum na zamku w Malmö mogliśmy wziąć na czas zwiedzania muzealną spacerówkę dziecięcą, natomiast musieliśmy zostawić swoją w przechowalni. Podobnie rzecz ma się na lotnisku w Malmö. Wózek zdaliśmy przy odprawie bagażu rejestrowanego, natomiast na czas dalszego pobytu na lotnisku poruszaliśmy się z dziećmi lotniskową spacerówką.
12. Chatki plażowe zamiast parawanów
Szwedzi nie podzielają polskiej pasji do… grodzenia się parawanami na plaży. Na okopywanie się przed plażowym sąsiadem znaleźli swój własny patent. Korzystają z drewnianych, uroczych, pastelowych mikro chatek, w których mogą schować cały swój plażowy dobytek i zamknąć go na kłódkę do następnego plażingu, bez potrzeby taszczenia z powrotem wszystkiego do domu. Ewentualnie aranżują sobie stylowy całoroczny living-room na plaży w postaci foteli ogrodowych i stolika. Czasem wystarczy też samotnie stojące krzesło, w duchu szwedzkiego minimalizmu oczywiście.
13. Fika time
Miłe spędzanie czasu w trakcie dnia Szwedzi mają opanowane do perfekcji. Fika to szwedzki odpowiednik przerwy kawowej, podczas której prowadzi się rozmowy o rzeczach przyjemnych. Ogólnie chodzi o to, żeby w tym szalonym będzie dnia codziennego złapać chwilowy odstres. Do kawy należy się oczywiście coś słodkiego, np. cynamonowa buła zwana Kanelbullar. Gdy zobaczycie na knajpce napis „Fika”, to wiedzcie, że czeka tam na was cynamonowe niebo.
14. Coś dla rowerzystów
Jeżeli planujecie wakacje na rowerze, to Szwecja doskonale pod tym kątem się sprawdzi. Sama tylko Skania, w której byliśmy, jest przebogata w trasy rowerowe. Dwie główne liczą w sumie ponad 670 km! Pierwsza z nich Kattegattleden biegnie wzdłuż wód cieśniny Kattegatt, ma 370 km i łączy Helsingborg z Göteborgiem. Natomiast druga nieco krótsza trasa Sydostleden liczy 270 km i rozciąga się w południowo- wschodniej części Skanii, począwszy od Simirshamn na południu Skanii, aż po Växjö w regionie Småland. Reasumując- jest gdzie popedałować! Śmiem twierdzić, że Szwed za podstawowy środek transportu uznaje właśnie rower. Stojaki i parkingi rowerowe są powszechne. Czasem rower pozostawiony jest gdziebądź, w szczerym polu, w krzakach lub podpierając murek. Nie oznacza to, że ktoś go tam porzucił i o nim zapomniał. Po prostu chwilowo nie jest właścicielowi potrzebny, więc spokojnie sobie stoi i czeka na jego powrót nikomu nie przeszkadzając. Mnie osobiście urzekły „czepki” na siodełka, które chronią siedzisko przed deszczem i przy okazji fajnie wyglądają. Kolejna praktyczna rzecz w Szwecji 😊.
Rebeka von Jurgen
*Spodobał Ci się ten artykuł? To zostaw po sobie ślad w komentarzu, poślij go dalej w świat, daj serduszko na Instagramie albo lajka na Facebook’u.
Zaobserwuj mnie również na moich profilach w social media: Instagram & Facebook!
Spodobał Ci się ten lub inny artykuł na blogu? To postaw mi wirtualną kawę:). Wesprzesz mnie w ten sposób jako autorkę internetową. A możesz to zrobić klikając w ikonkę poniżej.