In vino veritas, in aqua sanitas- mawiali starożytni Rzymianie i sporo mieli w tym racji. Wino nie tylko pomaga wydobyć prawdę o człowieku, ale pokazuje przede wszystkim prawdę o regionie, w którym się owo wino zrodziło, o ludziach, którzy je stworzyli, o pasji, o zaangażowaniu i ciężkiej pracy włożonej w każdą jego butelkę. Za winem stoją tysiąclecia historii. Wino stało na stołach starożytnych, a winne krzewy wędrowały po całym globie, aby zarażać nowe kontynenty pasją uprawy. W ostatnich latach coraz bardziej popularna staje się enoturystyka– czyli wyprawy szlakiem winnej latorośli, szlakiem winnic. Do prawdziwych koneserów wina, którzy godzinami mogą o nim opowiadać jest nam bardzo daleko. Plasujemy się gdzieś pomiędzy okazjonalnymi amatorami wina, którzy przynajmniej starają się na jego temat co nieco dowiedzieć, żeby nie uprawiać totalnie bezmyślnej konsumpcji?.
Wbrew pozorom Węgry i Balaton są bardzo dobrym adresem winiarskim. Węgierskie wina eksportuje się nawet do Polski, nie tylko znaną i lubianą „Byczą krew” (Egri Bikavér), ale całkiem nieźle udające się rosé czy bianco. A nad Balatonem winna latorośl ma się dobrze. Klimat, gleba, szerokość geograficzna sprzyja uprawom i winnym gospodarstwom. Będąc nad „węgierskim morzem” warto zajrzeć do którejś z winnic, aby wysłuchać winnych opowieści jej gospodarza. Zapamiętajcie węgierskie słowo „bor” (wino), gdyż od tego zaczyna się wszystko, to słowo klucz. Na południowym brzegu Balatonu, nieopodal turystycznej miejscowości Balatonboglár znajduje się winnica KONYÁRI. Jedziemy tu, żeby wysłuchać winnego „wykładu” połączonego z degustacją. Przyjmuje nas David, który na co dzień odpowiada za eventy i marketing w tej winnicy. Zazwyczaj gości bardziej zorganizowane grupy, a nie rodziców z dwójką szkrabów na rękach. Ale może właśnie dzięki temu atmosfera staje się dużo bardziej swobodna. David wspaniale opowiada o tutejszym winie i historii wina na Węgrzech i w okolicy Balatonu. Opowiada ciekawie i z zapałem, nie sposób mu przerwać?. David twierdzi, że wino to kultura, która łączy ludzi, a nie dzieli. Można ją poznawać latami. A im bardziej się ją pozna, tym bardziej się stwierdza, że zostało jeszcze dużo nauki… Miejscowi producenci nie prowadzą ze sobą zaciekłej rywalizacji. Często są to całe rodziny, które znają się miedzy sobą, spotykają przy wspólnym stole, jedzą, piją i rozmawiają o winie, przy ich własnym trunku. Próbują innych gatunków, wymyślają, rozprawiają, poprawiają, usprawniają…
David nareszcie sensownie mi wytłumaczył, dlaczego niektóre wina są korkowane, a inne nie?. Jak to często w biznesie bywa, chodzi o… koszty. Koszt produkcji jednego naturalnego, niesyntetycznego korka do butelki wina to ok. 1€. To euro doliczane jest do każdej butelki, za którą finalnie płaci klient. Cięcie dosięgnęło i korka. A że metoda alternatywna- niekorkowa jest dużo tańsza i wcale nie gorsza, to zakręcane butelki przyjęły się bardzo szybko, bez uszczerbku dla jej zawartości.
Jeśli wypoczywacie nad Balatonem, a znudzi Was plażowanie, wybierzcie się koniecznie w odwiedziny do którejś z pobliskich winnic. Jest ich całkiem sporo. Umówcie się na degustację i oprowadzanie, często połączone w ofercie z obiadem lub kolacją. A w ramach pamiątki z Węgier przywieźcie buteleczkę rosé albo bianco. Albo co kto tam lubi?
Informacje praktyczne:
Na degustację lepiej umówić się z parodniowym wyprzedzeniem, zwłaszcza w sezonie. My po prostu wygooglowaliśmy jedną z winnic w okolicy Balatonboglár, która miała tego typu ofertę i swobodnie możemy ową winnicę polecić. Degustacja składa się zazwyczaj z 5-6 rodzajów win produkowanych przez tą winnicę i kosztuje między 4000-6000 forintów. My zapłaciliśmy 3300 HUF od osoby, czyli jakieś 44zł. Absolutnie warto, jeśli choć trochę mamy w sobie szacunku do tego wspaniałego trunku. Tak samo warto zakupić kilka butelek wina z winnicy KONYÁRI. Ceny przystępne:)
Internet: http://www.konyari.hu/index.php/en
Rebeka von Jurgen