Szwedzkie plaże
Szwecja może nie kojarzyć się Wam z plażowaniem. To całkiem zrozumiałe. Ale to prawie pewne, że w kraju, który ma ponad 60,8 tys. km długości linii brzegowej, na pewno znajdzie się jakaś fajna plaża. Chociaż w krajobrazie szwedzkiego wybrzeża dominuje rodzaj wybrzeża zwany szkierowym, to w najbardziej południowym regionie- Skanii, wybrzeże jest dość urozmaicone. Na szczęście „zwiedzanie” plaż po drugiej stronie Bałtyku nie wymaga taszczenia ze sobą parawanów, okopywania się piaskiem i wyczekiwania na nawoływania roznosiciela zimnego piwka i jagodzianek. Dla tych co nie lubią wylegiwać się godzinami na piasku, „plażowanie” u naszych północnych „sąsiadów” może być ciekawą alternatywą. Bo nie o sam plażing tu przecież chodzi, a o łączenie odkrywania tego co nowe z odrobiną leniuchowania. Jakie są więc te skańskie, szwedzkie plaże? Poznajcie moje top 6. Sprawdzone i przetestowane z dziećmi!
Smygehuk. Miejsce nr 6
No dobra, w Smygehuk nie ma plaży, co nie znaczy, że nie możecie posiedzieć nad brzegiem morza. Smygehuk to najbardziej na południe wysunięty punkt Szwecji i atrakcja turystyczna sama w sobie. Jest tu marina, restauracja, w której przyrządzą Wam szwedzki szlagier kulinarny, czyli smażonego śledzia (stekt sill), a nieopodal znajduje się kemping, hotel, latarnia morska i rzeźba nagiej kobiety. Podobno modelką artysty-rzeźbiarza była babka niejakiej amerykańskiej aktorki Umy Thurman…
Böste. Miejsce nr 5
Na wschód od Trelleborga leży niewielka wieś Böste, która stała się naszą bazą wypadową do zwiedzania Skanii. Oprócz sielskiego, wiejskiego krajobrazu mieliśmy również rzut beretem do plaży, więc siłą rzeczy była pierwszą w Szwecji, którą odwiedziliśmy. Ani ona piękna, ani szeroka, za to piaszczysto- trawiasta z dużą ilością wywalonych na brzeg wodorostów. Pusta, bezludna, ale o dziwo z czekającymi na właścicieli tutejszych domków wakacyjnych krzesłami, fotelami ogrodowymi i plażowymi stoliczkami, przy których można się wygodnie rozsiąść, nawet właścicielem nie będąc… To plażowo- ogrodowe umeblowanie zostało w zasadzie pozostawione samo sobie, nijak zabezpieczone, ani to przed deszczem i wiatrem, ani przed kradzieżą… W zasadzie to urocze odkrycie szwedzkiego plażowego dizajnu w pełni rekompensowało… woń, która unosiła się wzdłuż linii brzegowej. Niestety bliskość terenów rolniczych i pastwisk nie pozostaje bez wpływu na zapach powietrza. Po prostu sielsko.
Kåseberga. Miejsce nr 4
Miejscowość Kåseberga słynie głównie ze „szwedzkiego Stonehenge”, czyli z Ales Stenar, o którym pisałam tu—->(klik w link:). Plaży jako takiej tu nie ma, bo w tej części skańskiego wybrzeża, na wschód od Ystad, spotkacie po prostu trawiaste klify, na których pasą się zwierzęta gospodarskie. Ale cóż to za widok, który roztacza się z tych klifów! Nie dość, że możecie odwiedzić zupełnie za darmo jedną z największych atrakcji turystycznych w Skanii, to jeszcze rozsiądziecie się wygodnie na klifie patrząc w ciemne odmęty Bałtyku. Co prawda z klifu na plażę prowadzi wąska ścieżka w dół, ale jakoś nie miałam śmiałości się z niej sturlać. W pogodne dni i przy odpowiednim wietrze po niebie oprócz chmur śmigają również paralotniarze.
Sandhammaren. Miejsce nr 3
Na wschód od Ystad rozciągają się szerokie, piaszczyste plaże w Sandhammaren. Kilometry białego piasku wydają się nie mieć końca, a na horyzoncie ciężko o jakiś ruchomy punkt orientacyjny w postaci drugiego człowieka. Bo jest tu prawie bezludnie. Przynajmniej na początku września, co w Szwecji znaczy tyle, że jest już mocno po sezonie i na plaży w mniej obleganych miejscowościach można spotkać jedynie jakieś „niedobitki”. Przy dobrej pogodzie możecie spędzić tutaj cały dzień, a innych turystów zliczycie na palcach jednej ręki. Znaczy to tyle, że próżno tu szukać turystycznej infrastruktury w postaci parkingowych pobierających opłaty, straganów i budek z wszystkim i z niczym. Jest cicho, pusto i prawie że dziko. Bo tak ma właśnie być!
Skanör. Miejsce nr 2
Na zachód od Trelleborga traficie na jedną z bardziej popularnych wśród Szwedów miejscówek do plażingu. Jest to Półwyspep Skanör. Jazda samochodem w tą stronę nie zapowiada nic ekscytującego, bo oto z okien widzimy kilka pól golfowych i krowy pasące się tuż nad brzegiem morza. Jednak im bliżej turystycznych miejscowości takich jak Skanör czy Falsterbo, tym bardziej plażowo się robi. Jeśli chodzi Skanör, to plaża jest szeroka i piaszczysta, a jej najbardziej chyba rozpoznawalną częścią jest miejsce, w którym stoi chatka… ratowników. Tak, chatka, a nie żadna wieża ratownika, czy kanciapa, w której mógłby schować się przed smagającym wiatrem ratownik wraz ze swoją ekipą. Chatka bardzo gustowna, w szwedzkim stulu, na stosownym podwyższeniu, żeby dostrzec w porę potencjalnego topielca. Plusem tej plaży jest niewątpliwie to, że jest tu marina i… infrastruktura turystyczna. Jako taka, w minimalistycznych rozmiarach, nie mająca nic wspólnego z naszym polskim, słowiański rozmachem. W szwedzkich miejscowościach nadmorskich nie znajdziecie miliona budek z frytkami, lodami i kebabami XXL. Nie znajdziecie też poustawianych przypadkowo mobilnych wychodków (ToiToi). Nie traficie na kramy i kramiki z bibelotami, tandetą z Chin, ani na namioty z tanią książką lub kiermaszem odzieży dalekowschodniego pochodzenia. Jeśli akurat w marinie będzie jakaś czynna knajpa, w której można się schronić przed nadciągającą nawałnicą, to należy walić do niej w ciemno bez zastanowienia! Szwedzka fika uratuje Was przed przemoczeniem do ostatniej suchej nitki i będziecie Szwedom wdzięczni za ten skromny kawowy „wynalazek”. A fika to nic innego jak przerwa kawowa, podczas której pije się kawę, zagryza ją bezkarnie cynamonową, słodką bułą i rozmawia o rzeczach przyjemnych. Szwedzi to uwielbiają! Pokochacie i Wy, gwarantuję! Zwłaszcza, jeśli za oknem kawiarni nagle rozszalał się sztorm, który mógłby zwiastować nadejście apokalipsy, a ciemne burzowe chmury wyglądają niczym otwierające się wrota piekieł. Gdyby nie zapach kawy i cynamonu, to oczekiwałabym w tym miejscu zapachu siarki… Ale to nic, bo Waszej cynamonowej buły (Kanelbullar) i tak to nie ruszy. Bo jest tylko chwilowym, cynamonowym, słodkim kłębkiem szczęśliwości.
Skanör jest ciekawe z jeszcze jednego względu. Znajduje się tu wysyp przeuroczych, kolorowych i stokroć słodszych niźli cynamonowa buła chatek do plażowania. Polacy mają parawany, Włosi parasole i leżaki, a Szwedzi…domki na plaży. W zasadzie to takie mikro chatki, przy których można sobie posiedzieć, schować do środka krzesła i leżaki, a później zamknąć na kłódkę do następnego plażowania bez potrzeby transportowania wszystkiego z powrotem do domu. Sprytne! A jak już się siedzi tak przy swojej chatce, to można podziwiać most Öresund, który maluje się w oddali. Most nad cieśniną Sund, który jest drugim co do wielkości mostem na świecie łączącym dwa państwa. Ten drogowo- kolejowy blisko szesnastokilometrowy potwór, łączy ze sobą szwedzkie Malmö z duńską Kopenhagą.
Stenshuvud. Miejsce nr 1
A na koniec miejsce pierwsze, złoto! W moim osobistym rankingu pojawiły się na tym miejscu plaże znajdujące się w Parku Narodowym Stenshuvud we wschodniej części Skanii. Prawie, że rajskie, piaszczyste, z zaledwie garstką turystów przemierzających ścieżki parku narodowewgo. Nie szumią tu co prawda palmowe liście, ale za to wiatr z równą gracja i elegancją porusza liśćmi drzew i krzewów, które wpychają się na plażę. Spędzić tu możecie jedno popołudnie, jeden dzień lub kilka, przemierzając równocześnie leśne ostępy parku. Wypoczynek na plaży można połączyć z wizytą w nieodległym szwedzkim zagłębiu jabłkowym w Kivik (wpis o Kivik tutaj). My zaparkowaliśmy samochód w pobliżu Naturum, czyli czegoś na kształt centrum informacji turystycznej, bazy edukacji przyrodniczej i mini- ekspozycji. Stąd czekał nas już tylko krótki spacerek przez las i mogliśmy cieszyć się tą prawie egzotyczną plażą gdzieś w „zimnej” Szwecji.
Plaże w Skanii. Podsumowanie
Plaże w szwedzkiej Skanii polecam głównie tym, którzy chcą uciec od polskiego hałasu, chaosu i hołoty na nadbałtyckich plażach. Jeśli czujecie gdzieś w głębi duszy, lub wręcz przeciwnie- całkiem jawnie, bo całe Wasze ciało manifestuje stanowcze NIE dla kolejnego nawoływania na browara zza sąsiedniego parawanu, że macie już serdecznie dość, to po prostu zmieńcie stronę Bałtyku, po której plażujecie. Proste, prawda?
Poniżej dla wygody i zobrazowania zamieszczam mapkę z przykładową trasą wzdłuż skańskiego wybrzeża i plaż opisanych powyżej. Do zrobienia najlepiej w kilka dni, żeby się tym plażowaniem nie zmęczyć 🙂
Rebeka von Jurgen
Rebeka von Jurgen
*Spodobał Ci się ten artykuł? To zostaw po sobie ślad w komentarzu, poślij go dalej w świat, daj serduszko na Instagramie albo lajka na Facebook’u.
Zaobserwuj mnie również na moich profilach w social media: Instagram & Facebook!
Spodobał Ci się ten lub inny artykuł na blogu? To postaw mi wirtualną kawę:). Wesprzesz mnie w ten sposób jako autorkę internetową. A możesz to zrobić klikając w ikonkę poniżej.